Wczoraj na blogu "Szkiełka w kalejdoskopie" znalazłam link do kolejnego bloga "wilddzikowe książki", a tam ... :) oczywiście książki, ale nie żadne nowości, wręcz przeciwnie, sami zajrzyjcie. W każdym razie zainspirowana tym właśnie blogiem, dziś u mnie wspominki :) O to książeczka wydana w latach 80-tych, jedna z moich ulubionych, czytanych mi przez Mamę tysiące dosłownie razy :) zresztą nie tylko mi, ale i moim siostrom :)
Książeczka nie ma już okładki, jest pogięta, porysowana, zszyta przez mamę :) Kiepsko wygląda, ale cóż się dziwić, po pierwsze była intensywnie czytana 3 dzieci, po drugie była to książeczka wydrukowana na zwykłym papierze, nawet okładkę miała bardzo cieniutką, a o śliskich stronach oczywiście nie było mowy w tamtych czasach :) Jednak sprawiała nam dzieciom tyle radości :) Nawet dziś układając zdjęcia wg kolejności, czytałam ją i uśmiechałam się :) Niesamowity wierszyk :)
to jest dopiero książka! i jaka pamiatka :)
OdpowiedzUsuńMiałam taką samą. Niektóre strony były czarno białe więc postanowiłam podkolorować, za co dostałam w tyłek:) Niestety przepadła gdzieś przy przeprowadzce.
OdpowiedzUsuńNie jestem zwolennikiem rysowania po książkach, ale mimo wszytko... lanie za dziecięcą kreatywność...no wiecie co...
UsuńDziś za mną dzień z Tuwimem i teraz proszę - przeglądam blogi, a tutaj też Tuwim :) Może dlatego, że wciąż trwa Rok Tuwimowski - jest jeszcze czas by powrócić do tego szalenie płodnego twórcy :) A pisał wspaniale nie tylko dla dzieci ale też dla dorosłych :)
OdpowiedzUsuńa ja nie kojarzę tej ksiązki :/
OdpowiedzUsuńten blog z ksiązkami wooow niezły przeglad i potem do biblioteki :)))
OdpowiedzUsuńSama mam na strychu w domu rodziców książki z dzieciństwa.
OdpowiedzUsuńSama mam takie stare wydania Tuwima :) mogłabym czytać w nieskończoność :D
OdpowiedzUsuńPamiętam i wierszyk i tę kreskę.
OdpowiedzUsuńNa polecanym przez ciebie blogu też zaskoczyło mnie jak wiele książeczek pamiętam - i jak dużą część kojarzę właśnie dzięki rysunkom.
Dla J. staram się wybierać książeczki z cenną, "edukacyjną" treścią, ale widzę, że po latach równie ważne mogą być ilustracje... dlatego ciesze się, że dzięki Twojej podpowiedzi zdecydowałam się na zakup wierszyków "Dzięcioł puka..." z pięknymi obrazkami autorstwa M.Flis (przy okazji kupiłam też zbiór opowiadań o świstaku Gwizdku z jej akwarelami). Może to nie to samo co rysunki Szancera, ale też mogą za kilka lat przywoływać piękne wspomnienia chwil nad książką :)
Moje sentymentalne "starocie" też w dużej części przetrwały - chociaż nie raz w takiej formie jak Twoja ulubiona bajeczka z nieodżałowanej serii :Poczytaj mi mamo" - między innymi [znów Tuwim!] zbiór wierszyków bez okładki, z którego teraz babcia czyta J. o Słoniu Trąbalskim i Abecadle. Charakterystyczne ilustracje Szancera też Jane z innego zbioru [Brzechwa] ku mojej radości pozna:)
Czasem mi szkoda tych małych, miejscami nieco szarych książeczek sprzed lat. Nowe, duże zbiory "Poczytaj mi mamo" z XXI w. to już niestety nie to samo...
Znalazłam okładkę :D
Usuńhttp://www.book.hipopotamstudio.pl/?cat=31&paged=8
Dzięki za impuls do poszukiwań!
Też taką miałam, ale nie pamiętam co się z nią stało :/
UsuńJa nie kojarzę akurat tej książki:)
OdpowiedzUsuńBo za młoda jesteś :)
OdpowiedzUsuńPan Maluśkiewicz to klasyka!:)
OdpowiedzUsuńmam takie książki sprzed kilku dekad - są moje, są smakiem i zapachem mojego dzieciństwa :) Dzisiaj Julka je ogląda i słucha bajek, które kiedyś brzmiały trochę inaczej
OdpowiedzUsuń