Dziś chciałam Wam zaprezentować, kolejną zabawkę z kosza Wiki.
Aparat firmy Elefun nasza Kruszynka dostała od Chrzestnej pod choinkę. Tak więc mamy już go jakieś 10 miesięcy. Jest w idealnym stanie. Wszystko działa, nie widać żadnych zniszczeń po za niewielkimi ryskami, baterie do tej pory nie były jeszcze wymieniane. Jakościowo to na prawdę dobra zabawka.
Aparat ma dwa guziki i pokrętło.
Funkcję tyrkającego pokrętła spełnia obiektyw. Trochę czasu zajęło Wiki nauczenie się przekręcania go, ale już od kilku miesięcy świetnie sobie z tym radzi. Ten element jest odpowidniej wielkości, mała rączka bez problemu go uchwyci.
Pierwszy guzik, ten niebieski, z przodu zabawki, sprawia, że muzyczka zaczyna grać, a kolorowe światełka zaczynają mrugać.
Drugi guziczek, sprawia, że
zmieniają się buźki widoczne w okienku, raz widzimy twarzyczkę
uśmiechniętą, innym razem wykrzywioną. Jednocześnie słychać śmiech
dziecka, dźwięk migawki aparatu, brawa i inne dźwięki.
Muszę przyznać,
że te właśnie zmieniające się buźki są najbardziej interesujące. Wiki od
początku chciała, żeby jej pstrykać tym guziczkiem i uśmiechała się widząc zmieniające się miny.
Właśnie. Małe
dziecko, takie około roczne, nie da rady samo wcisnąć tego zielonego
guzika. Aparat jest takiej wielkości, że idealnie pasuje do ręki
dorosłego człowieka, ale nie malucha. Dopiero teraz, mając prawie dwa lata Wiki sobie z tym radzi, ale często i tak prosi dorosłego o pomoc. Guzik jest umieszczony w takim miejscu, że dziecko nie jest w stanie jednocześnie trzymać zabawkę i naciskać guzik z odpowiednią siłą. Niewątpliwie jest to wada tej zabawki. Jednak sam pomysł umieszczenia tych buziek jest świetny :) i z pomocą osoby dorosłej dziecko ma frajdę bawiąc się aparatem.
Aparat firmy Elefun ma jeszcze jedną wadę: brak włącznika/wyłącznika i regulacji głośności dźwięków.
Przeglądałam internet, sprawdzając, czy tę zabawkę można jeszcze gdzieś kupić i w sumie oprócz tablica.pl nie znalazłam jej nigdzie. Stwierdziłam jednak, że warto ją opisać, by zwrócić Waszą uwagę na to, że przy zakupie zabawki warto spojrzeć na nią również pod kątem tego, jak jest zbudowana i pomyśleć, że to małe rączki, z krótkimi paluszkami będą ją chwytać. Warto pomyśleć też o tym, czy dźwięki wydawane przez zabawkę nie są zbyt głośne i czy można je zwyczajnie wyłaczyć, choćby po to, żeby zabawka przypadkiem nie zaczęła grać w najmniej oczekiwanym i zdecydowanie nieodpowiednim momencie.
Włącznik/wyłącznik to w takiej zabawce podstawa...
OdpowiedzUsuńregulacja głośności i możliwość wyłączenia zabawki to podstawa - zawsze zwracam na to uwagę.
OdpowiedzUsuńSuper my mamy podobny z Fisher Price, najcenniejsze jest przyciszanie i wyłączanie dźwięku
OdpowiedzUsuńz elektroniki elefun u nas zagościł (również dzięki cioci) telefon "komórkowy" (wielkość i masa zbliżona do mojego pierwszego:P) - podobnie jak Joanna najbardziej doceniam w nim możliwość regulacji dźwięku i - jak ty - wytrzymałość zabawki
OdpowiedzUsuńale elefun to też godne polecenia zabawki drewniane (J. najbardziej lubi pociąg)
czasem można je znaleźć w przystępnej cenie w Biedronce
- jak dla mnie za często (ciekawa zabawka+mała asertywność=za dużo spontanicznych zakupów), więc dobrze że Jane powoli z takich atrakcji wyrasta :P
a co do wyłącznika... cóż, można wyłączyć-można włączyć
Usuńna J. jeśli CHCE żeby grało działa tylko wyjęcie baterii :)
Szkoda, że nie ma włącznika.
OdpowiedzUsuńMi się kiedyś włączyła w busie zabawka, którą kupiłam siostrze i zaczęła opowiadać bajkę... miny współpasażerów i moja panika - bezcenne :D
OdpowiedzUsuńCiekawy artykuł. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTakie zabawki na pewno są fajne jeśli chodzi o kwestie małych dzieci. Moje maluchy również lubią zabawki do prac ręcznych https://modino.pl/plastyczne-prace-reczne i bardzo fajnie się nimi bawią.
OdpowiedzUsuń