Zawsze jak idziemy na zakupy, Wiki zarzuca sobie na ramię siatkę. Pomyślałam, że to już pora na jej pierwszą torebkę. Pomysł w głowie się zalęgł, z wykonaniem musiałam trochę zaczekać, na chwilę natchnienia :) Owa chwila nadeszła przedwczoraj :) W sobotę i w niedzielę, bawiłam się w krawcową, efekt:
Za materiał posłużyły mi stare spodnie Męża. Wycięłam z nich obie tylne kieszenie, zszyłam, dorobiłam rączki (z tym było najwięcej roboty) i torebka gotowa.
Dwie kieszonki, bez zamknięcia (choć nie jestem pewna czy to się nie zmieni jeszcze), pasek zrobiłam specjalnie wiązany, żeby móc regulować jego długość :) a tak poza tym to tak mi się podobało :)
Już myślę nad kolejną rzeczą, którą chciałabym uszyć, ale zaczekam z tym trochę, bo paluszki mnie bolą od przepychania igły przez ten twardy jeans.
Fajna ta torebeczka :)
OdpowiedzUsuńU nas nie ma mowy o spacerze bez torebki. Prawdziwa kobieta ! :))
OdpowiedzUsuńa ja od kilku miesiecy igły kupuje wrr a torebka super :)
OdpowiedzUsuńtorebka rewelacyjna !, ja pewnie bym się nie wzięła za takie szycie, właśnie przez wzgląd przepychania igły przez ten ciężki materaiał ; p, ale efekt jest super !
OdpowiedzUsuńświetny pomysł! szkoda tylko ze kieszenie przy dżinsach takie małe, bo bym sobie taką zrobiła ;p
OdpowiedzUsuńno widzę że torebki rządzą. Muszę Ci pokazać bo moja Tola zrobiła podobną - trochę nieporadna ale i tak jestem dumna :)
OdpowiedzUsuńAle super pomysł :D Wiki musi być dumna z mamy :D
OdpowiedzUsuńBardzo ładna Ci wyszła;)
OdpowiedzUsuń