Dzień po imprezie nie jest już tak fajny, jak dzień imprezy :) Niestety niewyspanie daje o sobie znać, ale raz na jakiś czas można pocierpieć :)
Wczorajszy "piknik", jak co roku rozpoczęto meczem. Chłopaki nie zważając na deszcz zagrali w piłkę nożną. Ślisko było, ale chyba obyło się bez jakichś większych kontuzji. Mój Mąż narzekał na bolącą nogę, ale jak wypił odpowiednią ilość piwa to i noga przestała Go boleć :) Niestety meczu nie widziałam. Może w przyszłym roku się uda.
Po meczu przyszedł czas na picie, jedzenie i tańce. Duże ilości piwa, kiełbaski, szaszłyki, karkówka z grilla i sałatki zaspokoiły nasz głód, na deser pojedliśmy sobie ciast i ciasteczek. Najbardziej smakowały mi takie jakby małe pączusie z twarogiem w środku, mmm pychotka :) W tle cały czas leciała muzyka (iście weselna :)) więc w końcu przyszedł również czas na tańce :) a uwierzcie mi, tancerzy nie zabrakło :) Jedni lepiej sobie radzili, inni gorzej, ale wszyscy dobrze się bawili :) Ja oczywiście jak zawsze na takich imprezach, żałowałam, że mam dwie lewe nogi. Znalazł się jeden świetny tancerz z zamiłowania, co stwierdził, że nauczy mnie ... niestety moje nogi jakoś nie słuchały i po chwili radości, że już tak dobrze mi idzie, zaczynały się plątać. Nie mniej z Mężem potańczyłam :) być może był to taniec obijaniec, jednak przyjemnie mi było :) Jak tak sobie przypomnę te nasze tańce, to stwierdzam, że coraz lepiej nam idzie :) więc może kiedyś będziemy wywijać jak ci starsi panowie ze swoimi żonami :)
Powrót do domu, był strasznie męczący. Znaczy się dla mnie, bo za kierowcę robiłam. Ciemno, deszcz, czyli warunki w jakich nie znoszę prowadzić i na dodatek skurcz w lewej stopie, który nie chciał odpuścić. Na szczęście dojechaliśmy.
W nocy śniła mi się impreza, ale nie pamiętam co dokładnie, bo jak się ocknęłam to od razu przeszył mnie ból w obu stopach - kurcze, znowu skurcze. Masakra jakaś.
Ostatecznie przyszedł dzień "po imprezie". Wiktoria wstała wspaniałomyślnie o 6.20 co jest aż dziwne, bo jak zasypiała to była 17.30!!! Owszem, to że śpi po prawie 12 godzin to nic nowego, ale 13 godzin w sobotę?
Ciężko mi się dziś myśli.
Przez tą wczorajszą imprezę, odnoszę wrażenie, że dziś to już niedziela, po czym dochodzi do mnie, że niedziela jest jutro :) Fajnie, że jeszcze jeden dzień wolnego :) Oby pogoda się poprawiła.
*
Przez tą wczorajszą imprezę, odnoszę wrażenie, że dziś to już niedziela, po czym dochodzi do mnie, że niedziela jest jutro :) Fajnie, że jeszcze jeden dzień wolnego :) Oby pogoda się poprawiła.
To wspaniale, że impreza się udała:) Ja też lubię jeździć za dnia:)
OdpowiedzUsuńJa też tańczyć nie umiem, więc nawet nie próbuję, a samochodem wolę jeźdiź, jak są sprzyjające warunki:)
OdpowiedzUsuńWięcej udanych imprez życzę!
OdpowiedzUsuńWidzisz, ja właśnie dlatego nie planuję robić prawa jazdy, kiedy już osiągnę pełnoletniość: boję się, że złapie mnie skurcz/zasłabnę i spowoduję wypadek.