świąteczny

Rotator

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Drugie urodziny w szpitalu

Wiki swoje drugie urodziny spędziła w szpitalu. Zamiast tortu była kroplówka :( 

Wiki jak tylko się lepiej poczuła to zaraz trzeba było oraganizować jej zabawy, a wiadomo najlepsza zabawa to książką ;) także zabraliśmy ze sobą prawie wszystkie poważniejsze Wikusi książeczki

W piątek byliśmy u lekarza. Wiki w zasadzie miała lekki katar i raz na jakiś czas zdarzyło jej się kaszlnąć, jednak w czwartek dostała gorączkę. Pani doktor przpisała nam standardowe leki na przeziembienie.  W nocy Wiki zaczęła pokazywać na pupę, podkurczać nóżki, płakać. To nas mocno zaniepokoiło więc pojechaliśmy do citomedu. Pani doktor, która tam przyjmowała, wysłała nas do szpitala na zrobienie badań krwi i moczu. Badania niestety wyszły kiepsko, Wiki miała wysokie CRP więc od razu przyjęto nas do szpitala. 

W szpitalu przepytywano nas, a Wiki badano, zrobiono jej zdjęcie rtg, zważono ją i zmierzono. Założono welflon i zaprowadzono na oddział z podejrzeniem zapalenia płuc. W sobotę to praktycznie cały czas miałam ją chyba na kolanach. Dostała 3 kroplówki i antybiotyk. Nic nie chciała pić, ani jeść. Drzemała mi na rękach. Taka słabiutka i smutna była. 

Z zasypianiem były problemy. Dziecko zamknięte przez cały prawie dzień w jednej sali, nie miało gdzie energii rozładować i nawet wieczorny spacer (jakieś 50 razy w te i spowrotem) po korytarzy nie wiele dawał. Jednego wieczoru przeczytałam jej 1/4 książki "Wielka księga. Basia", a i tak nie zasnęła.

Zdjęcie dopiero w poniedziałek zostało opisane, do tego najwyraźniej po tym jak u nas był lekarz, bo pierwsza informacja jaką dostaliśmy to, że to zapalenie górnych dróg oddechowych. We wtorek jednak już Pani doktor powiedziała, że na zdjęciu widać niewielkie zmiany kwalifikujące się jako zapalenie płuc. W międzyczasie stwierdzono, że słychać jakieś szmerki, a że już kiedyś inna lekarka zwróciła na nie uwagę, Wiki skierowano również na ekg i echo serca. 

Warunki w szpitalu, może nie w szpitalu, a na oddziale, na którym byliśmy były znośne. Jednak przydałyby się jakieś leżanki dla rodziców, a nie tylko fotel i podnóżek. Jedzenie również mogłoby być bardziej urozmaicone. Dzień w dzień, śniadanie i kolacja Wiki dostawała chleb, kostkę masła, trochę jakiegoś dżemu i przemieloną mielonke czy coś podobnego, plus rano był jeszcze plaster pomidora i zupa mleczna. Raz dostaliśmy na drugie śniadanie drożdżówkę, a raz jogurt.  Na obiad również zawsze przemielone mięso, przemielona ryba, raz był pulpet, do tego ziemniaki, sos i warzywa. Zdarzały się też podwieczorki (budyń, kisiel, jakaś galaretka w budyniu - to wyjątkowo Wiki chociaż próbowała). 
Jeżeli chodzi o personel, to tak jak wszędzie były siostry/ salowe/ lekarki bardzo miłe, ale były też takie, że strach się odezwać.

Zabraliśmy do szpitala również puzzle. Wiki przeważnie leżała z dziewczynkami nieco starszymi od niej. Nie obyło się bez sprzeczek, ale ogólnie dziewczynki bardzo ładnie się ze sobą bawiły, puzzlami wymieniały się, razem rysowały.

Cieszę się, że Wiki już się czuje lepiej i że już jesteśmy w domu. Jednak ciągle się o nią niepokoje. W nocy śni mi się, że przechodzimy po takich kładkach nad wykopanymi dołami i ona się obmyka i spada w głęboki dół, na którego dnie jest tylko troszkę wody. Śni mi się, że spacerujemy po molo nad morzem i fala zmywa Wiktorię, a w pobliżu nie ma ratownika ... 
Jutro muszę iść z nią na kontrolę. 

Ja natomiast do szpitala szłam zdrowa, wyszłam za to chora. Już w piątek, w dzień wypisu czułam się tak potwornie, że normalnie ryczałam. Jak tylko do domu dotarliśmy to dziecko zostawiłam Mamie, a sama do lekarza poszłam - wyrok: angina. Trzyma mnie ostro. Od piątku wieczorem biorę antybiotyk, a gorączka ciągle powraca. Tak źle to juz dawno się nie czułam. W sobotę i niedzielę leżałam w łóżku i tylko piłam i pociłam się.  Dziś już leżeć nie mogłam, bo Mąż do pracy poszedł, ale na szczęście Wiki do 10tej pozwoliła mi w łóżku poleżeć, także ten najgorszy okres, kiedy gorączka męczy przedrzemałam. Teraz najlepiej nie jest, głowa mnie boli potwornie, ale chyb gorączki (twu twu, odpukać) nie będzie. Oby. Pora wracać do życia, do pracy i obowiązków. Trzeba na niedziele przygotować w końcu imprezę urodzinową dziecku, w końcu dwa latka kończy się tylko raz :) 

14 komentarzy :

  1. jejku, współczuję :( Zdrówka dla Was, dziewczyny, nie dajcie się!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bidulki Kochane dużo zdrówka życzę :-) my też już Trzeci tydzień w domu

    OdpowiedzUsuń
  3. najważniejsze że już jesteście w domu!! Kochane : *

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobrze że już w domu. Zdrówka dla mamy i dla Wiki

    OdpowiedzUsuń
  5. oby szybko przeszło! zdróweczka dziewczynki

    OdpowiedzUsuń
  6. Całe szczęście, że już jesteście w domku! Dużo zdrówka dla was dziewczyny.
    No i wszyskiego najpiękniejszego dla Wiki :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Współczuję. Dużo zdrówka Wam życzę.

    OdpowiedzUsuń
  8. Najważniejsze, że jesteście już w domku. Dbaj teraz i o Wikusię i o siebie.
    Szkoda, że w szpitalach dla dzieci nic nie zmieniło się. Leżałam ze starszym synem około 15 lat temu, później z młodszym dwukrotnie - warunki dla rodziców były takie same jak opisujesz teraz. Dodatkowo za możliwość swojego pobytu przy dziecku musiałam za każdy dzień zapłacić - tzn. "wykupić cegiełkę' na rzecz szpitala. Nie miałabym nic przeciwko takiej formie opłaty, ale w zamian nie maiłam NIC zaoferowane. Bo to co było dla mnie najważniejsze - bliskość z moim dzieckiem było dla mnie bezcenne. Bywało, że nocami opiekowałam się na sali dziećmi, których mamy nie mogły z nimi być, albo nie było ich na to po prostu stać... Dzieci płakały, a personel czasami reagował z opóźnieniem... Ech, smutne wspomnienia - oby i dla Ciebie szybko minęły.

    OdpowiedzUsuń
  9. To chyba najgorsze co może być :(
    Całe szczęście, że już jesteście w domu :)
    zdrowia dla małej i dla mamy ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziękuję, za wszystkie Wasze miłe słowa :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Sto lat dla Córeczki! Dobrze, ze uż jesteście w domu - szpital, nawet mimo dobrej opieki i zapewnienia pewności, że w razie czego profesjonalna pomoc jest na wyciągnięcie ręki, jednak zawsze przygnębia...
    Dużo zdrowia życzę :)

    OdpowiedzUsuń

Bardzo mi miło, że odwiedziłaś/eś mojego bloga :) jeszcze milej mi będzie jak zostawisz kilka słów komentarza :) Zapraszam do kolejnych odwiedzin :)