Kilka lat temu, zachciało mi się zrobić ciasteczka i powiesić je na choince. Jak zwykle wynalazłam w czeluściach internetu jakiś przepis, składniki kupiłam i w nocy wzięłam się za gniecenie ... i zonk. Ciasto na ciasto nie wyglądało nawet, mąka skleić się nie chciała, jak nic w przepisie jakiś błąd musiał być. Wyrzucić kg mąki szkoda mi było. A tak poza tym, mała Wiki czekała już na te ciasteczka. Zaczęłam więc dokładać, a to jajko, a to masła jeszcze trochę i w końcu wyszły mi zaskakująco dobre ciasteczka :D (doprawione sporą ilością złorzeczeń)