Czasem człowiek potrzebuje wyrzuć z siebie to, co go męczy, co zawłaszcza jego myśli. Podzielić się tym, czego nie chce powiedzieć bliskim. Napisać to, czego nie wypowie nigdy na głos, by kogoś nie urazić. Zapisać ulotne chwile, na tyle intymne, że nie dla każdego przeznaczone. ... I choć nie chce się tym dzielić, jednak chce by ktoś to usłyszał i skomentował, a może podpowiedział.
Na początku pisałam sama dla siebie, nie szukałam obserwatorów. Nie starałam się. Potrzebowałam, to siadałam i pisałam. Nawet ze łzami w oczach. Moje teksty były tak szczere, jak szczera przed nikim nigdy nie byłam. Czułam się anonimowa. Wiem, że to pozorna anonimowość, ale jednak. Niewielka grupka obserwatorów, która z czasem zaczęła mnie wspierać, była mimo wszytko osobami anonimowymi, przed którymi mogłam się wygadać bez żadnych konsekwencji.
Trochę tekstów tych najbardziej osobistych zachowałam mimo wszystko dla siebie. Dziś przeczytałam kilka z nich i powiem Wam, że one są na prawdę dobre. Są lepsze od tego wszystkiego, co obecnie tu piszę. Są lepsze bo pisane pod wpływem emocji, na bieżąco, bez owijania. Na blogu również, znajdziecie sporo bardzo osobistych wpisów, jednak jest ich coraz mniej.
Ci co czytają mnie od dawna, wiedzą, że charakter mojego bloga bardzo się zmienił. Dlaczego? Dlatego, że czyta go więcej ludzi, czytają go osoby, z którymi chociaż raz na jakiś czas staję twarzą w twarz ... Oczywiście sama się starałam o Was wszystkich :) Nie ukrywajmy, jesteście mi potrzebni i cieszę się z każdego nowego czytelnika. Dzięki temu, że do mnie zaglądacie, wydawnictwa chcą ze mną współpracować. Jednak kij zawsze ma dwa końce. Realizując swój cel, straciłam całkowicie swoją anonimowość w sieci. Co za tym idzie, nawet nie w pełni świadomie, ale kontroluję się. Oczywiście dalej piszę szczerze, ale nie piszę już wszystkiego. Nie każda myśl, która nawiedza moją głowę nadaje się do publikacji. I czasu mi brakuje na pisanie o tym co czuję, bo w pierwszej kolejności muszę wypełnić swojej zobowiązania.
I powiem Wam szczerze, że brakuje mi dawnych czasów. Pisania o wszystkim i o niczym. Zwierzania się ze złego nastroju, palącej zazdrości, czy radości z chwili bliskości. I zaczynam się zastanawiać, czy nie zostawić tego wszystkiego i nie zacząć od początku, w innym miejscu, pozornie anonimowo.
Ja ostatnio też się na tym złapałam, że ważę każde słowo i mało "mnie" w Szyszkowym Lesie - nie dzielę się ostatnio swoimi przemyśleniami.
OdpowiedzUsuńtak to jest... im więcej ludzi zna, tym mniej osobistych rzeczy na blogu. coś za coś.
OdpowiedzUsuńZnam to uczucie. Kiedyś blogosfera była bardziej anonimowa, czuliśmy się bardziej sobą, nie lękaliśmy się, że znajomy wyciągnie i przeanalizuje na entą stronę którąś notkę....
OdpowiedzUsuńKażdemu kto pisze myślę że potrzebne jest i jedno i drugie...uznanie 'tłumów' tzn pisanie kontrolowane oraz pisanie tylko od serca...wyważyć jest ciężko...choć staramy się by nasze Ja właśnie zdobyło grono osób które docenią. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńTeż to zauważyłam, już nie piszę tak dużo o osobie, choć nigdy jakoś specjalnie się nie wynurzałam.
OdpowiedzUsuńW sumie ja miałam tego swojego ,,życiowego bloga", potem przeniosłam się na B&C, teraz na .pl i w sumie coś tam o sobie piszę, ale dobrze mi z tym. Jak chcę się wygadać to piszę prywatnie.
OdpowiedzUsuńTaka pułapka sieci... ja unikałam bycia do odnalezienia w sieci jak ognia... co prawda dopiero zaczynam przygodę z blogiem, ale od razu założyłam, że właśnie żegnam się z anonimowością... Ale szczerze mówiąc, myślę, że lepiej pogadać z kimś zaufanym na żywca, niż pisać na blogu o wszystkim....nie każdy zrozumie i nie warto narażać się na przykrości... Pisz... to co czujesz, że powinnaś pisać - tyle tylko mogę Ci poradzić :)
OdpowiedzUsuńHa!!! coś o tym wiem :)
UsuńMyślę, że każdy bloger staje wcześniej lub później przed takim dylematem. Dla mnie najtrudniejszym momentem było kiedy dowiedziałam się, że mojego bloga odkryła rodzina. Miałam kryzys. Ale kiedy piszę staram się ze wszelkich sił zapominać o czytelnikach - "nie widzieć" ich, tak aby w miarę możliwości uniknąć ograniczeń. Piszę zawsze w dokumencie poza blogiem, publikuję gdy ochłonę - oczywiście szczególnie teksty o osobistym aspekcie. No cóż - blogowanie ociera się o ekshibicjonizm :) To w jakimś sensie nasz - blogerów - wybór :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :)
A może załóż drugiego bloga po prostu? Tego prowadź dalej.
OdpowiedzUsuńdzięki za hurtowe komentarze :)
OdpowiedzUsuńfeeria
Doskonale znam to uczucie... Też już zaczęłam bardziej zwracać uwagę na to, co piszę. Piszę krócej. Pobieżnie. Wcześniejsze notki, które były bardziej prywatne przeniosłam na blog prywatny, na który dostęp mam tylko ja. I tam też zapisuję momenty, które są bardzo prywatne i chcę zachować je w pamięci.
OdpowiedzUsuń