Aloes - działa przeciwzapalnie, przeciwbakteryjnie i przeciwwirusowo, w niewielkim stopniu również przeciwgrzybiczo. Wspomaga gojenie różnego rodzaju dermatoz, czyli między innymi łuszczycy. Ze względu na właściwości aloesu zainteresowałam się poniższym kremem i żelem Gaja. Czy było warto?
TU KUPISZ |
Gaja aloesowa - krem mocno nawilżający
Z opisu producenta dowiadujemy się, że aloes:
- niweluje podrażnienia,
- redukuje zaczerwienienie skóry,
- wpływa na regenerację tkanek,
- działa antybakteryjnie,
- zapobiega stanom zapalnym.
Krem z założenia ma intensywnie nawilżać.
Muszę przyznać, że przypadł mi do gustu ten krem. Faktycznie nawilża i dobrze się wchłania. Nie zostawia na skórze tłustego filmu. Pachnie delikatnie, bardzo przyjemnie. Jest wydajny i przede wszystkim nie podrażnia. Po jego zastosowaniu skóra staje się aksamitna, miła w dotyku.
Krem Gaja Aloesowa stosowałam nie tylko na twarz, ale również na wykwity łuszczycy. Skóra po jego zastosowaniu mniej swędziała i nawet zaczerwienienie trochę przybladło. Stwierdziłam, że aloes mi pomaga :D Tyle, że w składzie aloesu nie znalazłam.
Gdzie ten aloes?
Nie jestem specjalistką i nie znam się na składzie kosmetyków. Nie mniej skoro postanowiłam opisać ten produkt na blogu to i w skład zerknęłam. Jeśli się mylę, poprawcie mnie, ale ja w składzie tego kremu aloesowego nie widzę aloesu. Straciłam trochę czasu na rozszyfrowywanie poszczególnych składników i okazuje się, że jest olej kokosowy, olej kukurydziany, oleje rycynowe, kolagen, witamina E, emolienty różne, ale aloesu nie znalazłam. W oko natomiast wpadł mi taki składnik Beta-Sitosterol. Wygooglowałam, że jest to steryd anaboliczny. Steryd kojarzy mi się źle, ale poczytałam trochę i jako laik w tym temacie stwierdzam, że może jednak nie każdy steryd jest zły. Beta-Sitosterol to steroid roślinny (potocznie zwany sterydem) działający przeciwzapalnie, występujący w kiełkach pszenicy, zbożach, orzechach i warzywach strączkowych. Przyznacie, że teraz wygląda niewinnie :)
Jeśli się znacie, to napiszcie co myślicie o składzie tego kremu. Ja osobiście najpierw krem zachwalałam, bo fajnie działa. Potem stwierdziłam, że mylę się, bo przecież nie ma w nim aloesu jest za to steryd. A teraz znowu uważam, że jest to niezły krem, choć mojego ulubionego kremu od twarzy nie przebił. Za to bardzo chętnie używam go na łuszczycę :D
Skład:
Aqua, Cocos Nucifera Oil, Cetearyl Alcohol, Zea Mays Germ Oil, Stearic
Acid, Polysorbate60, Ricinus Communis Seed Oil, Hydrogenated Castor Oil,
Copernicia Cerifera Wax, Isopropyl Myristate, Sorbitol, Collagen,
Lactic Acid, Tocopherol, Beta-Sitosterol, Squalane, Parfum,
Phenoxyethanol, Caprylyl Glycol, Carbomer, Sodium Hydroxide, Hexyl
Cinnamal, Aplha-lsomethyl lonone,
Producent zarówno na opakowaniu żelu, jak i na swojej stronie informuje, że żel zawiera ekstrakty z nagietka i aloesu, intensywnie nawilża i wygładza skórę.
Żel Gaja nagietkowa nie przypadł mi do gustu, tak bardzo jak krem aloesowy. Pierwsze wrażenie nawilżenia po jego zastosowaniu, przechodzi w uczucie ściągania i lepkości skóry. Co prawda po całkowitym wchłonięciu się żelu lepkość znika, ale jak dla mnie trwa to zbyt długo. Żel stosowałam nie tylko na twarz, ale i na zmiany łuszczycowe. Owa lepkość przeszkadzała mi głównie na twarzy i dłoniach, na ciele nie była tak odczuwalna. Co ciekawe, stosując krem w ciągu dnia (bez uprzedniego mycia twarzy) lepkość właściwie nie była odczuwalna. Wchłanianie żelu trwało zdecydowanie dłużej niż wyżej opisanego kremu. Nie mam wielkiego doświadczenia z żelami, raczej sięgam po kremy, ale posiadam żel aloesowy innej firmy i wchłania się on w podobnym czasie do opisywanego tu żelu Gaja nagietkowego, być może jest to więc norma. Konsystencja żelu nagietkowego jest lekka, powiedziałabym galaretkowata. Po jego użyciu skóra jest gładka i nie zostaje na niej tłusta warstwa. Żel pachnie bardzo ładnie, ale również bardzo intensywnie, co nie każdemu może przypaść do gustu. Żel jest wydajny.
Jest aloes :)
W składzie żelu Gaja nagietkowego z ekstraktem z aloesu, aloes od razu rzuca się w oczy: Aloe Barbadensis Extract. Oprócz niego jest między innymi ekstrakt z nagietka leczniczego, Panthenol, olej kokosowy, składniki olejków eterycznych i witamina E. Czy jest to dobry skład, czy nie wypowiadać się nie będę, bo tak jak już pisałam nie jestem specjalistą i nie chcę nikogo wprowadzić w błąd.
Skład
Aqua, Calendula Officinals Flower Extract, Propylene Glycol,
Isopropyl Myristate, Aloe Barbadensis Extract, Panthenol, Cocos Nucifera
Oil, Cetearyl Aclohol, Sorbitol, Glycerin, Polysorbate 60,
Butyrospermum Parkii Butter, Tocopherol, Beta-Sitosterol, Squalane,
Lactic Acid, Carbomer, Phenaxyethanol, Caprylyl Glycol, Sodium
Hydroxide, Parfum Cinnamyl Aclohol, Hydroxyisohexyl 3-Cyclohexene
Carboxaldehyde, Citronellol, Geraniol, Amyl Cinnamal, Limonene,
Linalool, Butylphenyl Methylpropional, Isoeugenol, Cl 16255, Cl 19140.
Zarówno krem Gaja aloesowa, jak i żel Gaja nagietkowa występują w dwóch wariantach objętościowych. W Drogerii Lila Róż opakowanie 100 ml tych kosmetyków kosztuje 15,99 natomiast opakowanie 300 ml kosztuje 25,99.
Szczerze mówiąc, też nie znam się na składzie kosmetyku.
OdpowiedzUsuńczyli nie jestem sama :)
Usuńfajnie
OdpowiedzUsuńAloes ma rzeczywiście sporo właściwości łagodzących i nawilżających, warto sięgać ogólnie po kosmetyki i suplementy z aloesu, do kupienia w sieci na https://forever-kosmetyki.pl/. To sprawdzony sklep, szybkie dostawy i w składzie produktów najwyższej jakości aloes naturalnego pochodzenia.
OdpowiedzUsuń