Rok wydania: 2015
ISBN: 978-83-240-2627-2
Ilość stron: 392
Kategoria: literatura piękna
Książkę "Pierwszy telefon z nieba" przeczytałam już dość dawno, ale nie mogłam tak po prostu, od razu usiąść i napisać o niej. Potrzebowałam czasu na przemyślenie i weny, dlatego dopiero dziś publikuję dla Was tę recenzję. Zapraszam wszystkich zainteresowanych do dalszej lektury.
Od kiedy poznałam twórczość Mitcha Albom, zaczęłam czekać na jego kolejne dzieła. Przeczytałam książkę "Zaklinacz czasu" - trafiła ona w mój gust, moje potrzeby i zapewne w odpowiedni czas. Bardzo mi się spodobała i myślę, że jeszcze po nią sięgnę nie raz. Później przeczytałam "Jeszcze jeden dzień" - książka ujęła mnie za serce i skłoniła do przemyśleń. Tym razem wiedząc czego mogę się spodziewać, "Pierwszy telefon z nieba" chwyciłam w dłonie z wielką radością i pewnością, że czas poświęcony na jej lekturę nie będzie stracony.
Od kiedy poznałam twórczość Mitcha Albom, zaczęłam czekać na jego kolejne dzieła. Przeczytałam książkę "Zaklinacz czasu" - trafiła ona w mój gust, moje potrzeby i zapewne w odpowiedni czas. Bardzo mi się spodobała i myślę, że jeszcze po nią sięgnę nie raz. Później przeczytałam "Jeszcze jeden dzień" - książka ujęła mnie za serce i skłoniła do przemyśleń. Tym razem wiedząc czego mogę się spodziewać, "Pierwszy telefon z nieba" chwyciłam w dłonie z wielką radością i pewnością, że czas poświęcony na jej lekturę nie będzie stracony.
W miasteczku Coldwater rozdzwoniły się telefony. Osiem nawiązanych połączeń pochodziło z nieba. Wszystkie pozostałe informowały świat o tym cudzie. Oczywiście do miasteczka nikomu dotychczas nie znanego zaczęli ze wszystkich stron napływać ludzie kierowani różnymi potrzebami i z różnymi zamiarami ... Takiej reakcji ludzi nie trudno się domyśleć, ale w chaosie jaki powstał w Coldwater wydarzyło się coś jeszcze ... coś co przyniosło niejednoznaczne i zaskakujące zakończenie.
Książka "Pierwszy telefon z nieba" pokazuje cały przekrój ludzkich postaw wobec cudu. Jedni wierzą i zazdroszczą wybrańcom, albo proszą Boga by i im było dane doświadczyć tego samego. Inni bardzo chcą wierzyć, bo wiara uśmierza ból po stracie bliskich. Jeszcze inni pomimo, trudności w znalezieniu wytłumaczenia zaistniałej sytuacji, twardo trzymają się stwierdzenia, że cuda nie istnieją. Ich również dopadają wątpliwości, ale tłumią je wykrzykując swoje racje wraz z innymi niedowiarkami. Są też tacy, co nie wiedzą co myśleć, i ci, którzy korzystając z okazji chcą zarobić, zrobić karierę, mówiąc ogólnie wyciągnąć jak największe korzyści z zaistniałej sytuacji. Nieliczni szukają wyjaśnienia. Do tej grupy należy Sully Harding. To dzięki niemu książka nabiera tempa, a akcja ciekawie się rozwija. Co ten nieszczęśliwy człowiek odkryje? Czy znajdzie wyjaśnienie niewyjaśnionego, czy może wręcz przeciwnie, uwierzy?
Te słowa coś muszą znaczyć. Z pewnością autor fragmenty książki o wynalezieniu telefonu i o jego wynalazcy napisał w jakimś konkretnym celu. One w połączeniu z historią Coldwater coś nam przekazują. Tylko ja jeszcze tego nie rozgryzłam. Mam wrażenie, że "Pierwszy telefon z nieba" powinnam przeczytać jeszcze raz, żeby odkryć do końca piękno i znaczenie tej książki. Jej przekaz nie jest podany wprost, nie jest jasny i oczywisty. Tę książkę trzeba przemyśleć.
Książka "Pierwszy telefon z nieba" Mitcha Albom może być różnie postrzegana i skrajnie oceniana. Jedni czytając ją usłyszą tylko te słowa, które widnieją na papierze. Inni odkryją coś więcej - myśli, które autor chciał przywołać. Zapewne inaczej spojrzą na nią osoby wierzące, a inaczej Ci, którzy ani w cuda, ani w niebo nie wierzą. U mnie to dzieło wywołało masę myśli, pytań, poczucie niedosytu i pragnienie odkrycia - czego? Tego muszę się jeszcze dowiedzieć. "Pierwszy telefon z nieba" to dobra książka, a czas spędzony na jej odkrywaniu z pewnością nie jest stracony. Jednak zdaję sobie sprawę z tego, że nie każdy w równym stopniu będzie czerpał z niej przyjemność, bo nie jest to lektura prosta, lecz wielowymiarowa. Nie mniej polecam każdemu kto już zna twórczość Mitcha Albom oraz wszystkim tym, którzy oczekują od książki czegoś więcej.
Książka "Pierwszy telefon z nieba" pokazuje cały przekrój ludzkich postaw wobec cudu. Jedni wierzą i zazdroszczą wybrańcom, albo proszą Boga by i im było dane doświadczyć tego samego. Inni bardzo chcą wierzyć, bo wiara uśmierza ból po stracie bliskich. Jeszcze inni pomimo, trudności w znalezieniu wytłumaczenia zaistniałej sytuacji, twardo trzymają się stwierdzenia, że cuda nie istnieją. Ich również dopadają wątpliwości, ale tłumią je wykrzykując swoje racje wraz z innymi niedowiarkami. Są też tacy, co nie wiedzą co myśleć, i ci, którzy korzystając z okazji chcą zarobić, zrobić karierę, mówiąc ogólnie wyciągnąć jak największe korzyści z zaistniałej sytuacji. Nieliczni szukają wyjaśnienia. Do tej grupy należy Sully Harding. To dzięki niemu książka nabiera tempa, a akcja ciekawie się rozwija. Co ten nieszczęśliwy człowiek odkryje? Czy znajdzie wyjaśnienie niewyjaśnionego, czy może wręcz przeciwnie, uwierzy?
Czytałam "Pierwszy telefon z nieba" zastanawiając się cały czas, co tym razem Mitch Albom chce nam przekazać. Przeczytaną książkę odłożyłam na półkę i nadal chodziłam i myślałam o niej. Wpływ cudu na ludzkie życie - tak z pewnością, ale przecież nie może chodzić tylko o te zewnętrzne zmiany. Nawrócenie się niewiernych - z pewnością, ale musi być coś jeszcze, bo czy wiara potrzebuje cudów? Właśnie, potrzebuje czy nie? A może chodzi o to, że zwykłe połączenie telefoniczne, kiedyś, kiedy telefonów nie znano również wydawało się cudem? Wiele myśli krąży po mojej głowie, ale jakoś nie mogę ich usystematyzować. Ciągle mam wrażenie, że coś ucieka mej uwadze, że jest coś więcej ukryte w słowach Mitcha Albom, a ja tego nie dostrzegam. I jeszcze te cytaty, które tak nachalnie do mnie powracają:
Głos w telefonie to tylko przynęta, okruch rzucony głodnemu. "Przyjdź tutaj. Chcę cię zobaczyć."
[s. 31]
[s. 31]
Nie każde błogosławieństwo działa tak samo dla wszystkich. ... Z
jakiegoś powodu niebo niosło jej więcej pociechy, kiedy znajdowało się
tylko w jej myślach. ...
[s. 217]
Te słowa coś muszą znaczyć. Z pewnością autor fragmenty książki o wynalezieniu telefonu i o jego wynalazcy napisał w jakimś konkretnym celu. One w połączeniu z historią Coldwater coś nam przekazują. Tylko ja jeszcze tego nie rozgryzłam. Mam wrażenie, że "Pierwszy telefon z nieba" powinnam przeczytać jeszcze raz, żeby odkryć do końca piękno i znaczenie tej książki. Jej przekaz nie jest podany wprost, nie jest jasny i oczywisty. Tę książkę trzeba przemyśleć.
Książka "Pierwszy telefon z nieba" Mitcha Albom może być różnie postrzegana i skrajnie oceniana. Jedni czytając ją usłyszą tylko te słowa, które widnieją na papierze. Inni odkryją coś więcej - myśli, które autor chciał przywołać. Zapewne inaczej spojrzą na nią osoby wierzące, a inaczej Ci, którzy ani w cuda, ani w niebo nie wierzą. U mnie to dzieło wywołało masę myśli, pytań, poczucie niedosytu i pragnienie odkrycia - czego? Tego muszę się jeszcze dowiedzieć. "Pierwszy telefon z nieba" to dobra książka, a czas spędzony na jej odkrywaniu z pewnością nie jest stracony. Jednak zdaję sobie sprawę z tego, że nie każdy w równym stopniu będzie czerpał z niej przyjemność, bo nie jest to lektura prosta, lecz wielowymiarowa. Nie mniej polecam każdemu kto już zna twórczość Mitcha Albom oraz wszystkim tym, którzy oczekują od książki czegoś więcej.
Czasem miłość łączy ludzi, mimo, że życie ich rozdziela.
[s. 183]
Mówi się, że wiara jest lepsza niż przekonanie, bo przekonanie ma miejsce wtedy, kiedy ktoś myśli za nas.
[s. 48]
Kiedy człowiek wierzy, nie potrzebuje dowodu.
[s. 355]
Każde życie ma dwie historie: tę, którą człowiek przeżywa i tę którą opowiadają inni.
[s. 203]
Nawet w obliczu cudu ludzkie serce zapyta: dlaczego nie ja?
[s. 98]
...niebo jest teraz i zawsze wokół nas i żadna dusza, o której pamiętamy, tak naprawdę nie odchodzi."
[s. 386]
Trzeba zacząć od nowa. Tak mówią. Ale życie to nie gra planszowa, a strata ukochanej osoby tak naprawdę nigdy nie jest "nowym początkiem". Raczej "kontynuacją bez niej".
[s. 20]
Kiedy miłość w małżeństwie usycha, dzieci stają się zaprawą, spajającą cegły. Kiedy dzieci odchodzą, cegły po prostu leżą jedna na drugiej, kiedy dzieci umierają, cegły się rozsypują.
[s. 245]
Może kiedyś. Mam mieszane uczucia co do książki.
OdpowiedzUsuńa czytałaś już coś Mitcha Albom?
UsuńZnak wydaje tylko dobre ksiażki :)
OdpowiedzUsuńwiesz, wszystkich nie czytałam, ale możesz mieć rację :)
UsuńDzięki pożyczeniu Paulina niebawem się z nią zapozna :)
OdpowiedzUsuńJutro Kasia mi da. Jeszcze raz dziękuję.
UsuńP.
Piękne cytaty ;)
OdpowiedzUsuńRacja, uwielbiam książki, w których takie piękne słowa można znaleźć
UsuńChcę przeczytać. Czytałam już ,,Zaklinacza czasu" tego autora i chętnie zapoznam się z jego kolejnymi książkami.
OdpowiedzUsuńpolecam :) i życzę miłej lektury :)
UsuńTę książkę chętnie bym przeczytała... piękne cytaty.
OdpowiedzUsuńMitch Albom zasypuje wręcz takimi pięknymi cytatami :)
UsuńTa książka jest po prostu fantastyczna!
OdpowiedzUsuń