świąteczny

Rotator

niedziela, 21 kwietnia 2013

Wiosna i takie tam

Ciężki tydzień za mną i rodzinką moją. Wiki do żłobka nie chodziła bo chora. Babcie pilnować jej nie bardzo mogły. Więc w rezultacie musiałam znowu prosić o możliwość pracy w niestandardowych godzinach (2 dni po 14 godzin, 3 dni po cztery godziny - generalnie cały tydzień do 21.00) Dobrze, że mam wyrozumiałe Szefostwo i koleżanki. Jakoś wszystko udało się ogarnąć. Z robotą się wyrobiłam, córcią się zaopiekowałam, udało mi się również skorzystać z wiosennego słońca :) 

W dni kiedy od rana zamiast w pracy, to z Małą siedziałam, chodziłyśmy sobie na spacery :) Wiki oczywiście na własnych nóżkach :) Jak ona to lubi :) Zastanawiamy się z Mężem jak długo jeszcze taka zachwycona chodzeniem będzie :) kiedy jej to minie i zacznie wyciągać ręce do góry, żeby ją nosić :) 

Póki co zdarza się Wiki pięknie za rączkę iść, jeszcze piękniej za dwie rączki, w środeczku z mamą i tatą :) (pięknie, znaczy tam gdzie my, a nie ona chce :) i w miarę równym krokiem, bez odwracania, cofania, stania i patrzenia 10 min. w jednym kierunku :) i bez uciekania :) ) Zdarza się również, że jak kot własnymi ścieżkami chce chodzić i nie da się Jej uprosić o zachowanie kierunku w którym zmierzamy. Lubi to nasze dziecię po sklepach chodzić, oglądać półki pełne kosmetyków przykładowo - nie mam pojęcia po kim ona to ma, bo nie po mnie przecież :)

Wczoraj na Starym Rynku biegała sobie swobodnie, goniąc gołębie do czasu gdy chciałąm już obrać kierunek dom. Wołam ją "Wiki, daj mamie rączkę", a Wiki mame najnormalniej w świecie olewa. Przechodząca Pani widząc zaistniałą sytuację, pyta się naszej córki "A mi dasz rączkę". Dziecko spojrzało na Panią, rączkę podało i grzecznie poszło, rzucając mi tylko krótkie spojrzenie! I jak ja to mam rozumieć? 

Teraz nie o wiośnie, nie o spacerowaniu, ale o zachowaniu córci. Dziś byliśmy u rodziny, Wiki bawiła się ze swoim niewiele starszym kuzynem, a ja postanowiłam poobserwować. Wygląda na to, że nasza Kruszynka będzie w kontaktach międzyludzkich taka jak ja. Ustępliwa, nie wymagająca, nie walcząca o swoje, raczej trzymająca się trochę z boku. Dostała zabawkę od Cioci, kuzynowi oczywiście też się spodobała więc po nią rączki wyciągnął, ona odsunęła się poszła po inną zabawkę. Za chwilę kuzyn już tę inną zabawkę chciał więc oddała, zadowoliła się kolejną. I tak na okrągło. Mi się wydawało, że ona odważna jest i taka zdecydowana "chcę to i koniec kropka, wszytko inne nie nie nie", a tu się okazuje, że wśród innych dzieci ona staje się cichą, szarą, ustępliwą myszką. 

Zastanawiam się jak to z nią jest. Z jednej strony podaje rękę zupełnie obcej osobie, z drugiej strony boi się upomnieć o swoją zabawkę. Może to, że przykładowo zostaje w żłobku z nową panią bez płaczu, czy zgadza się pójść z obcą osobą wcale nie świadczy o tym, że jest odważna, a wręcz przeciwnie.

3 komentarze :

  1. Nie chcę żeby się bała, czuła niepewnie, przeżywała wszystko w sobie ...

    OdpowiedzUsuń
  2. Może chodzi o ufność do nowo poznanych osób.. i umiejętność pójścia na kompromis - jeśli chodzi o kontakty międzyludzkie? :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie zawsze przecież musi być taka bojowa ;)

    OdpowiedzUsuń

Bardzo mi miło, że odwiedziłaś/eś mojego bloga :) jeszcze milej mi będzie jak zostawisz kilka słów komentarza :) Zapraszam do kolejnych odwiedzin :)