Kilka lat temu, zachciało mi się zrobić ciasteczka i powiesić je na choince. Jak zwykle wynalazłam w czeluściach internetu jakiś przepis, składniki kupiłam i w nocy wzięłam się za gniecenie ... i zonk. Ciasto na ciasto nie wyglądało nawet, mąka skleić się nie chciała, jak nic w przepisie jakiś błąd musiał być. Wyrzucić kg mąki szkoda mi było. A tak poza tym, mała Wiki czekała już na te ciasteczka. Zaczęłam więc dokładać, a to jajko, a to masła jeszcze trochę i w końcu wyszły mi zaskakująco dobre ciasteczka :D (doprawione sporą ilością złorzeczeń)
Składniki:
1,5 kostki masła
0,5 kg mąki
4 żółtka
1 cukier wanilinowy
15 dag cukru pudru
Składniki należy ze sobą połączyć i dobrze wyrobić. Początkowo wydaje się, że nie trzyma się to kupy, ale gdy masło się rozgrzeje, wszystko razem zmieni się w tłuściutkie, bardzo plastyczne ciasto, które nie pęka i nie kruszy się. Ciasto rozwałkowujemy i wycinamy z niego ciasteczka. Przekładamy je na blachę wyłożoną papierem do pieczenia, pomagając sobie nożykiem. Ciasteczka trochę urosną, dlatego trzeba pamiętać o pozostawieniu odstępów między nimi. Pieczemy w piekarniku nastawionym na 180 stopni, przez jakieś 10 min.
Ciasteczka wychodzą kruche, ale nie łamiące się przy dotknięciu, słodkie, ale nie za-słodkie, przepyszne.
Nadają się do zawieszenia na choince, co też przez trzy lata z rzędu robiliśmy :) Oczywiście przed upieczeniem ich, należy wówczas zrobić dziurkę na sznureczek.
Do ciasteczek zużywamy tylko żółtka. Pozostające nam białka warto zamienić w bezy :D
Wspaniałe. Może wypróbujemy w przyszłym roku.
OdpowiedzUsuńO właśnie! I o takie nie kruszące się ciasto mi chodziło :) Widze, że fajnie się wykrawają ciasteczka!
OdpowiedzUsuń