świąteczny

Rotator

sobota, 20 października 2012

Żłobek i choróbska

Wiki przed pójściem do żłobka, ani razu nie chorowała. Natomiast od początku września w domu spędziła już 2 tygodnie ze względu na chorobę. Katar i kaszel, chwila przerwy i znowu od początku. Teraz kataru nie ma, ale za to kaszle i kolejny tydzień będzie w domu :(

Mamy babcie, które pomagają ile mogą. Babcie jednak mają inne zajęcia niż pilnowanie wnuczki. Jedna ciągle ma jakąś robotę na polu (cóż na gospodarstwie rolnym zawsze robota jest) druga pilnuje nieco starszego brzdąca i z dwójką nie da sobie rady. Więc zarówno ja, jak i mąż już musieliśmy w pracy wolne brać. 

Z tym wolnym to tak jest, że niby Ci urlop przysługuje, ale jak już bierzesz kolejny z rzędu dzień, bo znowu dziecko chore, to pracodawca patrzy takim wzrokiem, że nic nie musi już mówić. Wiadomo co myśli: Płacę Ci żebyś pracowała, była dyspozycyjna ... a nie na okrągło zwalniała się, brała urlop, ... Chciałabym powiedzieć, że pracodawcy brakuje wyrozumiałości, ale jak postawię się na jego miejscu, to świetnie go rozumiem. 

Efekt: martwisz się o zdrowie dziecka i jeszcze masz dodatkowo to głupie poczucie winy. W pracy nawalam bo ciągle się zwalniam. Babcie wykorzystuję. Jestem uzależniona od nich wszystkich. Przytłacza to trochę. 
Do tej pory, jak trzeba było to zostawałam po godzinach, przychodziłam w sobotę, żeby na czas wszystko było zrobione. Rodziców też nie musiałam prosić o nic. Teraz wszystko się zmieniło. 

Do tego wkurza fakt, że za żłobek 600,00 płacę , a przez pół miesiąca muszę się martwić kto jutro z dzieckiem posiedzi, kto ją przypilnuje.

Mam nadzieję, że Wiki szybko się uodporni i będzie lepiej.

***

Teraz trochę pogodniej. W żłobku jest dobrze :) Odnoszę wrażenie, że Wiki się tam podoba. Jak ją zostawiam to czasem przez chwilę zrobi podkówkę i łezkę uroni, a czasem spokojnie zostanie. Jak ją odbieram, to jest uśmiechnięta, wesoła, grzeczna :) Pokazuje mi paluszkiem rysunki powieszone na szafach. Wygląda do dzieci, które jeszcze zostają w żłobku. Uśmiecha się do innych rodziców, którzy akurat po swoje pociechy przyszli. 

Panie mówią, że Wiki jest wyjątkowo wesołym dzieckiem. Każdego wita uśmiechem. Mówią, że nie sprawia problemów. W tej kwestii muszę wierzyć im na słowo. 

Oglądałam zdjęcia z zajęć w żłobku, na niektórych widać, że Pani Ciocia siedzi z pacynkami na palcach i coś pokazuje, a nasza Kruszynka zapatrzona, skupiona :) Na innym zdjęciu Ciocia z gitarą :) to zapewne Wiki również się podobało :) Muzyka na nią działa uspakajająco, zaraz zaczyna się bujać :) 
W domu, czasem jak jest bardzo marudna, zaczynamy śpiewać Bal Arlekina (śpiewać to zbyt dużo powiedziane, bo przez większość piosenki dukamy "na, na, na, ...") i tańczymy, humor od razu Jej się poprawia, uśmiech od ucha do ucha się pojawia :)

Jedyne co mnie martwi, to że jak wraca do domu to głodna jest. Choć z drugiej strony to taki mały głodomorek :) Wczoraj zjadła zupę i poszliśmy do lekarza. Potem na zakupy. Przy kasie, ja pakuję banany do plecaka i płacę, a dziecko banana z plecaka wyciąga i do buzi pakuje :) (od karmienia, godzina nie minęła, a zupy zjadła sporo). Po drodze do domu, pomimo braku rąk, nakarmiłam ją tym bananem. W domu zjadła jeszcze sporo kaszy i poszła spać. Myślałam, że do rana już będzie spała po takiej ilości jedzenia, a ona jeszcze koło 22,00 obudziła się i znowu mleka sporo wypiła :) I o 5,00 znowu głodna była.

Pora kończyć :)

3 komentarze :

  1. Niestety żłobki, przedszkola i szkoły to wylęgarnia zarazków. Ja po jednym dniu na praktykach w przedszkolu i na dniu próbnym w przedszkolu też się rozchorowałam. Niestety tak to już jest. Oby Wiki szybko się uodporniła.

    Nie myśleliście o niani? Takiej tylko jak Wiki jest chora. Sporo jest dziewczyn, które tak zajmują się dziećmi. Poszukajcie, a na pewno znajdziecie odpowiednią osobę za nieduże pieniądze.

    Fajnie, że Wiki podoba się w przedszkolu i jest zadowolona i uśmiechnięta :) To dobry znak :)

    Właśnie jest taki problem z tym karmieniem w żłobkach/przedszkolach. Czasami dzieci nie chcą tam jeść- bo albo akurat nie są głodne, albo im nie smakuje albo po prostu taki mają humor. I jak później opiekunka/nauczyciel mówi rodzicom, że dziecko nie zjadło, to są wyrzuty ze strony rodziców. Nie mówię, że od każdego rodzica, ale jest to bardzo częste. I albo opiekunka/nauczyciel jest na tyle silna i będzie otwarcie mówić rodzicom, że dziecko nie jadło i przyjmie krytykę albo po prostu będzie mówić to, co rodzic chce usłyszeć... lub w najgorszym wypadku będzie to jedzenie dziecku wpychane na siłę. Takie właśnie kółeczko się zatacza. Rodzice często nie widzą także winy ze swojej strony :/

    Teraz wypowiedziałam się ogólnie :)

    Mówisz, że Wiki jest dłodomorkiem, więc pewnie zjada wszystko w żłobku, no i jak przychodzi do domku, to też wypada coś wszamać ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Głodomorek mały, co zrobić, jak Dziecię choruje... Szef powinien być wyrozumiały.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mój też z przedszkola wychodzi głodny, a odbieram go godzinę po obiedzie :D Śmieję się, że powinnam płacić podwójną stawkę żywieniową, bo dostaje za małe porcje :D

    OdpowiedzUsuń

Bardzo mi miło, że odwiedziłaś/eś mojego bloga :) jeszcze milej mi będzie jak zostawisz kilka słów komentarza :) Zapraszam do kolejnych odwiedzin :)