Idę sobie do biblioteki. Droga minęła mi dość szybko, ale jakimś sposobem, okazało się nagle, że ja wcale nie jestem w bibliotece, tylko w szpitalu zwiedzam sale porodową razem z ... siostrą ? W sumie nie wiem, kto ze mną był. W pewnym momencie, idąc korytarzem, stwierdziłam, że coś między nogami mi przeszkadza. Wsunęłam rękę w legginsy, żeby potwierdzić swoje przypuszczenia ... a tam malutkie rączki. Wołam pielęgniarki, a one jakby mnie w ogóle nie słyszały. W końcu, któraś się mną zajęła. Informuję Męża, że już po porodzie, że nawet go nie zauważyłam, bo pomijając te dwa wieczorne skurcze w udach nic nie czułam. Mówię, że ma syna ... a On jest na mnie zły. Nie wiem, czy o to, że chłopczyk jest podobny do Kevina z filmu, czy dlatego, że nie miał okazji być przy porodzie ... A na dodatek ten mój synek, do mnie mówi ... dobrze, że to tylko sen :D
Tak to jest, jak człowiek zastanawia się czy iść spacerkiem do biblioteki, czy nie ryzykować, bo jeszcze akurat w drodze coś się zacznie dziać :D Do terminu porodu zostało już tylko 8 dni ... ciekawe kiedy ten dzień nadejdzie.
Coraz bliżej. Trzymamy kciuki za szczęśliwe rozwiązanie.
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńJeja oby jak najszybciej bo CIE Kochana te sny wykoncza :)
OdpowiedzUsuńNie przejęłam się :D Do biblioteki w końcu poszłam, pogoda dopisała, ja się rozerwałam :) Hani śpiochów nakupiłam :) i mimo tych ok 3 km czuję się świetnie. Ruch to zdrowie i dobre samopoczucie :)
UsuńHeh ale miałaś sen ;p
OdpowiedzUsuńJuż bliżej jak dalej i sny o tym przypominają ;)
oj tak, już bliziutko
UsuńKochana Uleńko powodzenia w tych ostatnich dniach i duuużo sił na ten JEDEN najważniejszy :)
OdpowiedzUsuń