To był wyczerpujący weekend.
W sobotę odbył się "Piknik" - impreza firmowa Męża.
Gra w piłkę nożną, potem w siatkówkę, a jeszcze później grillowanie i tańce :) - tak to w skrócie wyglądało. Praktycznie cały dzień spędziliśmy poza domem. Wiki po mimo tego, że spała w ciągu dnia może z pół godziny, była urocza, uśmiechnięta, towarzyska :) Tyle "obcych twarzy" zaczepiało ją, zagadywało, a Ona dzielnie każdego obdarzała uśmiechem, gaworzeniem ... :) [Ok, jednego pana się wystraszała, ale wcale jej się nie dziwię.]
W niedzielę pojechaliśmy do moich rodziców. Wiki bawiła się grzecznie z dziadziem, babcią, cioteczkami :) a ja, z obolałym po wyczynach dnia poprzedniego Mężem, zrywałam wiśnie. I będą kompoty wiśniowe na zimę :) Szczęściarze z nas :) wiśnie za darmo, wiadomo, że nie pryskane, gotować nie musiałam, bo Mama mnie wyręczyła :) !!! Dostaliśmy także ogórki - już wstawiłam na małosolne. Inne warzywa również dostajemy :) Dobrze mieć kochaną rodzinę :) do tego mieszkającą na wsi :)
Fizycznie jestem zmęczona po weekendzie, ale za to psychicznie wypoczęta :) Jakoś więcej czasu niż zazwyczaj z Mężem nie spędziłam, jedynie w inny sposób, a pierwszy raz od dawna zaspokoiłam niedosyt kontaktu z nim :) I tak mi dobrze z tym :) Jestem spokojniejsza :) szczęśliwsza :) ... Humor dodatkowo poprawia mi myśl, że już za tydzień urlop :) :) :)
Lubię takie aktywne weekendy:)
OdpowiedzUsuńNie pozostaje nic innego jak przygotowywać się do urlopu! Jakiś wyjazd?
Pozdrawiam
U rodziców w ogrodzie są dwa drzewa wiśniowe i zbieranie tych wiśni było dla mnie i mojej siostry zmorą... w tym roku mamuśka wszystko wyzbierała. Także teraz tylko czekam na kompoty i dżemy ;)
OdpowiedzUsuńMy dziś byliśmy na wiśniobraniu :) Tyle, że w specjalnym miejscu, gdzie trzeba zapłacić 2 zł za kg :)
OdpowiedzUsuńFajnie, że Mała tak lgnie do ludzi ;)
OdpowiedzUsuń